Okazuje się że jestem
dzieckiem szczęścia.
Otrzymuję bowiem
prezenty na które nie zasłużyłem.
Pierwszy otrzymałem w grudniu
1949 jako uczeń szkoły podstawowej: ołówek i gumka „myszka”.
Mówiono nam wtedy że
jest to prezent od towarzysza Stalina z okazji jego 70 urodzin.
Teraz, po 70 latach
znów otrzymuję prezent: „13” dla emeryta.
Tym razem jest to
prezent od tow… sorry … od prezesa.
Uczciwie trzeba
przyznać że obecny prezent bije na głowę biedny prezencik jaki otrzymałem od
tow. Stalina.
Mam jednak pewien
problem: może ktoś wyjaśni mi za co otrzymuję takie fajne prezenty ?
Jedyne wyjaśnienie
jakie przychodzi mi do głowy: po
prostu ”dziecko szczęścia”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz